Jedziemy... opis z katalogu był ciekawy...
"Po wczesnym śniadaniu wyjazd do Kapadocji. Po drodze przejazd przez Konya- stolicę Królestwa Seljuk, znaną jako ojczyznę Derwiszów. Legenda głosi, że poetyczne śpiewy, rytmiczny oraz nieustający taniec wprowadza Derwiszów w stan euforii, który zbliża ich do Boga. Następnie wizyta w Mauzoleum Mevlana- kompleksu budynków należących do zakonu derwiszów. Kolacja i nocleg w Urgup. Uwaga!!! W tym dniu przejazd około 550 km."
szczególnie ta końcówka... 550 km - no cóż jeden dzień takiej szaleńczej podróży wytrzymamy, a potem będzie już tylko mniej... przecież ta Turcja wcale nie jest taka duża...
Tak sobie tłumaczyliśmy... o jakże zbłądziliśmy... gdyby tak włączyć Google Earth i pomierzyć tą trasę wirtualnie, albo gdyby tak znaleźć takiego bloga gdzie tak "kawa na ławę"...
te 550 km to była pestka...
prawie codziennie była "wczesna pobudka", "wczesne śniadanie" i "dłuuuuugi przejazd"...
I tak spędziliśmy większość dnia w autobusie - wygodnym i klimatyzowanym:-)
Wycieczka jakaś mała - zaledwie 25 osób, większość jak się później okazało to nauczyciele...
Pilotka - pani Wiesia i turecki lokalny przewodnik Okan oraz kierowca Ahmed - to z Nimi przemierzymy bezkresne rubieże FASCYNUJĄCO RÓŻNOBARWNEJ TURCJI.
Od samego początku idą w ruch aparaty fotograficzne. Za oknem co chwilę zmienia się widok i każdy z nas próbuje zachować jak najwięcej. Migawki aparatów prawie nie przestają pracować jak nie przed nami to za nami ciągle słychać pstrykanie.
Oddalamy się powoli od wybrzeża i jedziemy w głąb lądu. Jest czas na odespanie ostatniej nocy zwłaszcza, że kilka osób przyleciało do Alanyi wcześnie rano, na 2 godziny przed wyjazdem.
I wreszcie pierwszy postój w przydrożnej knajpce ze stacją benzynową i marketem spożywczo-przemysłowym.
Zresztą trzeba umyć nasz autokar, żeby ładniej wyglądał:-) w końcu jedziemy już ze dwie godziny:-) i jakież było nasze zdziwienie kiedy na kolejnym postoju znowu mycie???
jak się później okaże to "mycie" odbywało się na KAŻDYM postoju:-) regularnie, prawie co 2 godziny... ot taki doby zwyczaj, przecież każdy musi zarobić:-)
Pierwsze opowieści o Turcji, Turkach, ich HISTORII i życiu codziennym. Kilometry uciekają spod rozgrzanych kół, pstrykamy zdjęcia, trochę przysypiamy...
I już Konya - miasto Wirujących Derwiszy.
Odwiedzamy Święte Miejsce: Mauzoleum Mevlany czyli tzw. Zielony Grobowiec
Mevlana - Rumi - założyciel Zakonu Tańczących Derwiszy żyjący w XIII w. to jeden z najsłynniejszych i najbardziej wybitnych poetów sunickich, teolog islamski i mistyk perski.
Mauzoleum w Konyi jest miejscem corocznych pielgrzymek - prawie jak nasza... Jasna Góra:-)
Przekraczamy próg Świątyni, przed nami miejsce na rytualne obmycie, a potem do środka...
Albo na bosaka, albo dostajesz foliowe ochraniacze na buty. W środku tłumy wyznawców islamu ubranych w tradycyjne stroje, kobiety na czarno, najczęściej z zasłoniętymi twarzami. Mauzoleum otacza piękny ogród, a w samym centrum przepiękna "wieża" z zielonego kamienia - to właśnie ten słynny Zielony Grobowiec.
Tuż obok jest jeszcze jeden meczet, ale zwiedzanie kończy się szybko, a my (po "fakultatywnym" lunchu i oczywiście umyciu całego autobusu) ruszamy w dalszą drogę... do KAPADOCJI!